Jess's POV
Siedziałam na kanapie w pokoju Justina. Chyba w jego. Tylko jedna ściana była pomalowana na czarno, a reszta to tylko cegły. W niektórych miejscach widoczne były czerwone plamy. Wiedziałam, że to zapewne krew, ale wolałam myśleć całkiem inaczej.
Przysunęłam nogi do klatki piersiowej. Dalej lekko się trzęsłam. Nie miałam pojęcia, że Justin może mieszkać tu z nim.
- Co ta suka tutaj robi! Myślałem, że z nią skończyłeś! - krzyk Tylora był tak głośny, że słyszałam każde jego słowo przez zamknięte drzwi,
- Ona nie jest suką. O co ci chodzi? Nic nikomu nie powie.
- Skąd masz tą pewność? A może już jej seksowna pupcia powędrowała na policję?
- Spierdalaj. - Tyle usłyszałam od Justina, później rozległ się trzask drzwi. Nie wiedziałam, kto wyszedł. Wolałam nie wychodzić z tego pomieszczenia.
Po paru sekundach klamka od drzwi się poruszyła. Do pokoju wszedł Justin. Nic nie mówiąc usiadł obok mnie. Dłonie przeniósł na swoje włosy i ciągnął nimi za końcówki, co chwile mrucząc przekleństwa.
- Przepra.. - nawet nie dokończyłam.
- Dalej nie rozumiem po co tam pojechałaś. Nie mogłaś dać sobie spokoju? Musiałaś? Myślałem przez chwilę, że chociaż ty nie będziesz ciekawska jak połowa twoich zasranych znajomych ze szkoły. Większość z nich zaczęła grać w tą pierdoloną grę. I co z tego mają? Niby zaginęli. Ale ty dobrze wiesz, że juz więcej nikt ich nie zobaczy, Mogłaś siedzieć w tej pierdolonej szkole, uczyć się i dać sobie spokój. Jestem Ci wdzięczny, że mi pomogłaś, ale nie chciałbym, żeby coś Ci się stało. Wolałbym nie mieć Cię na sumieniu, dlatego najlepiej jak będziemy udawać, że znamy sie tylko i jedynie jako "siostra mojego kumpla". Wtedy nic Ci sie raczej nie stanie. Ani Tobie, ani twojej przyjaciółce, bratu.
- Rozumiem - łzy zbierały mi się do oczu, nie mogłam nic więcej powiedzieć - pójdę już.
Wstałam, przeszłam obojętnie obok niego. Siedział dalej w takiej samej pozycji, nie mogłam nawet spojrzeć w jego oczy, Te oczy których tak bardzo sie kiedys obawiałam. Nie mogłam.
Kierowałam się na przystanek. Usiadłam po sprawdzeniu autobusów. Na mój pech nie było żadnego, wiec nie zostało mi nic jak zadzwonienie do Johna lub Emily. Możecie zgadywać, ale wybrałam Emily. Miałam dość, że starszy jedynie o kilka lat brat zawsze ingeruje w moje życie.
Siedziałam skulona na plastikowym krześle od godziny. Wiało dość porządnie. Jak idiotka nie pomyślałam, że przyda mi sie jednak jakaś bluza. Usłyszałam silnik, obróciłam głowę. Jak zawsze rozpoznałam auto Ems za pierwszym razem.
- Co ty tu idiotko robiłaś?! - ops. Wiedziałam, ze będzie zła, ale aż tak?
- Musiałam coś załatwić, ale autobus mi uciekł, dziękuję, że przyjechałaś - uśmiechnęłam sie do niej jakby nic się nie stało.
- Spoko, nie chciało mi się siedzieć w domu samej.
- Samej? - popatrzyłam na blondynkę.
- Taa, rodzice musieli gdzieś wyjechać, więc siedzę teraz tylko przed laptopem i się obżeram.
Długo się nie zastanawiając, zaproponowałam Emily, żeby spała u nas. Rodzice jak zawsze późno wrócili, a John chyba spał u Ann, więc też mi sie nie widziało siedzieć samej w domu, wiedziałam, że od razu zalałabym sie łzami. Nie mam pojęcia nawet czemu. Nie zależało mi na tej znajomości z Justinem. Nie wiem czemu miałam jedną wielką gulę w gardle.
Justin's POV
Minął miesiąc od ostatniego spotkania z Jess. Ulżyło mi gdy powiedziałem jej, że bedzie bezpieczna. Nie wiem czemu. Pewnie tak samo miała mnie w dupie jak ja ją. Pierwszy tydzien nawet o niej nie myślałem, ale teraz? Ciągle zastanawiałem sie co robi. W szkole myśleli, że wyjechałem na chwilowe "wakacje" z rodzicami. Jeśli chodzi o rodziców, to dzwonią co kilka tygodni pytając co u mnie. Jak zawsze wymyślam im różne bajeczki, czemu ich nie odwiedzam. Perez mówi, żebyśmy nie kontaktowali się z rodziną, jeśli chcemy by była bezpieczna.
Podczas mojej nieobecności i braku kontaktu ze wszystkimi, zająłem sie pracą. Razem z Tylorem musieliśmy trochę zarobić, więc braliśmy obojętnie jakie zlecenie. Obaj zdecydowaliśmy, że nie możemy zabijać nikogo w swoim mieście, więc wybraliśmy nasze nowe miejsce zamieszkania na następne kilka tygodni.
- Czyli lecimy do twoich rodziców tak? - Spojrzał na mnie Tylor.
- Nic innego nie znajdziemy szybciej. A kasa zawsze jest potrzebna. Stratford jako jedyne przychodzi mi na myśl.
Jess's POV
-Jezu jestem taka podekscytowana, nie wiem jak ty, ale ja już chcę tam być! - Mimo założonych słuchawek, ciagle słyszałam podekscytowane krzyki Emily.
-Uspokój się - wyjęłam słuchawki z uszu i wywróciłam oczami.
-Ale jak tak można, być tak spokojnym. Lecisz właśnie do najlepszego miejsca na ziemi, odwiedzisz starych przyjaciół, rodzinę! Do tego mamy tyle wolnego od szkoły!
- Cieszę sie, ale wiesz, że wolałabym uczyć się do egzaminu niż...
- Mniejsza o egzamin, zaraz wychodzimy. - Podekscytowana blondynka rzucała sie cała na krześle.
Po godzinie byliśmy już gotowi. Dostaliśmy nasze bagaże, jedyne co chciałam, to dobry obiad, łóżko i wyspać się. Niestety nie było mi to dane w samolocie, ponieważ ktoś piszczał ciągle nad moim uchem.
Postawiłam torbę przed postojem taksówek. Czekałam, aż rodzice do nas dołączą.
- Stratford wita - cicho przeczytałam napis powieszony nad drzwiami lotniska.
_______
Nareszcie jestem, tu Ola :)
Niestety troche nam sie z Marcelina urwał kontakt i do tego ma tylko telefon, wiec nie ma nawet jak pisać rozdziałów.
ZAWALIŁYŚMY TOTALNIE, wiemy. Przepraszamy.
Ja mieszkam w internacie i chodzę do dość dobrej szkoły, a już mam troche złe oceny, ale to oby tylko początek... U Marceliny nie wiem co się dzieje, ale muszę do niej napisać, wszystko obgadać. Oby wszystko było w porządku,
Jeszcze raz przepraszam za nas i mam nadzieję, że te osoby, które tu wchodziły, dalej będą.