Jessica's POV
Powoli otworzyłam oczy i przyzwyczaiłam je do całkowitej ciemności,która panowała w pomieszczeniu,w którym teraz się znajdowałam. Popełniłam błąd przekręcając się na bok. Ból zmroził całe moje ciało,a z mojego gardła wydobyło się cicho szlochanie. Zacisnęłam dłonie w pięści i zapłakałam głośno ponownie przekręcając się na plecy.
-Widzisz do czego doprowadziłaś,Brooksy?
Justin chodził po pomieszczeniu zapalając pojedyncze lampy na suficie. Zmrużyłam delikatnie oczy spoglądając na niego. Miał zaciśniętą szczękę a jego mięśnie były napięte..tak samo jak pięści.
Splunął na podłogę i gwałtownie odwrócił się w moją stronę pośpiesznie do mnie podchodząc i kucając obok mnie.
-Nie mogłaś zostać w domu i siedzieć na tej swojej seksownej dupie? -chłopak zagryzł wargę,ale zaraz przybrał swój stary wyraz twarzy.
Zaskoczył mnie tymi słowami.
-Ch-chciałam tylko sprawdzić gdzie jedziesz.. -wyszeptałam nadal na niego patrząc a łzy lały się po moich policzkach.
Pokręciłam głową próbując uwolnić swoje związane ręce,jednak nie mogłam wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.
-Proszę wypuść mnie..błagam.
Ale on milczał.
Justin's POV
Masz dziwne wyczucie czasu na gadanie o tyłku Brooksy,Jay.
Ogarnęło mnie dziwne uczucie..nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem.
Czy to żal?
Smutek?
Spojrzałem na leżącą na materacu Jess,która próbowała uwolnić swoje dłonie i przekręcić się na na bok. Z każdym ruchem widziałem w jej oczach coś dziwnego.
Nie byłem w stanie tego opisać.
-Ch-chciałam tylko sprawdzić gdzie jedziesz.. -wyszeptała spoglądając na mnie
Po jej policzkach spływały łzy.
-Proszę wypuść mnie..błagam.
Nie.
Nie,przestań Jess.
-Nie zabijaj mnie..proszę.
Coś we mnie pękło. Czułem jak moje mięśnie już przestają zmieniać być napięte. Czułem się dziwnie w środku..czułem się źle kiedy patrzyłem na Jess.
Czułem wyrzuty sumienia.
Złapałem jej dłonie i pośpiesznie je uwolniłem. Spojrzałem na jej zdezorientowaną twarz i niepewnym ruchem przyłożyłem kciuk do jej policzka powoli ocierając jej łzy. Czułem jak moje serce wali mi w piersi. Nigdy czegoś takiego nie czułem będąc przy żadnej dziewczynie.
Spoglądając w jej oczy,czułem jak przestaje się trząść kiedy trzymałem ją blisko siebie. Nie byłem pewny kiedy ją do siebie przytuliłem. Myślałem,że dziewczyna się wyrwie,ale ona była we mnie wtulona a twarz trzymała w zgięciu mojego prawego łokcia. Była strasznie skulona..widziałem,że się bała. Byłem cicho,nie odrywałem od niej wzroku. Czekałem aż sama coś powie. Jednak ona milczała.
Czuję,że jestem człowiekiem.
Czuję,jak moje serce bije.
Jessica's POV
Na skórze nadal czułam dotyk jego ciepłych dłoni i słyszałam jego nierówne bicie serca.
Morderca okazał serce.
Od tamtego zdarzenia minął tydzień a ja nadal go nie widziałam. Nie spotykałam go w szkole,na ulicy ani nawet tutaj w domu,kiedy John przyprowadzał do nas swoich kolegów. Co do sprawy z Malfoy'em..
Ludzie mówią,że zaginął.
Ale on nie żyje.
Policja ciągle szuka jakiś poszlak,jednak nadal grają w kotka i myszkę z grupą ludzi,którzy za tym wszystkim stoją. To mnie zabija. Nie mogę patrzec na te rozwieszone plakaty ze zdjęciem Malfoya. Nie mogę znieśc widoku jego matki,która zrozpaczona ciągle wypytuje ludzi,czy ktoś przypadkiem nie widział jej syna. A ludzie są przestraszeni tą ilością "samobójstw",które idealnie wiążą się z jakimś kodem..
A ja nie mogę go poznac.
To wszystko mnie męczy,nie mogę tego wymazac z pamięci. Nie mogę dac po sobie poznac tego,że jestem przerażona tym wszystkim. Mimo wszystko muszę byc silna i nie wpadac w kolejne kłopoty z grupą Justina.
O mały włos nie zginęłam tamtego dnia.
Wychodząc z pokoju usłyszałam dźwięk mojego telefonu,który leżał na moim łóżku. Od kilku dni nie dostałam żadnej wiadomości. Odwróciłam głowę przez ramię i spojrzałam na swoje łóżko. Podeszłam do niego biorąc telefon do ręki i odczytując wiadomośc.
OD: JUSTIN
DO: JESS
"Za tobą."
Automatycznie moje oczy się rozszerzyły a telefon upadł z powrotem na łóżku. Powoli odwróciłam się i ujrzałam zakrwawionego Justina opierającego się o framugę drzwi. Spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami i osunął się na ziemię prawdopodobnie z braku sił.
O mój boże.
Podbiegłam do niego i sprawdziłam jego puls. Gdy upewniłam się,że jest stabilny zaczęłam go szybko budzic.
-Justin proszę otwórz oczy.
Mruknęłam patrząc na niego,ale on nie reagował. Po kilku próbach chłopak otworzył oczy i od razu spojrzał na mnie.
-Powiedz,że umiesz wyciągnąć kulę z ciała postrzelonego.
Przełknęłam ciężko ślinę kiwając głową.
Justin wziął moją dłoń i położył ją na swoim brzuchu. Podniosłam delikatnie koszulkę do góry a moim oczom ukazała się duża rana postrzałowa.
-Cholera jasna.
Pomogłam chłopakowi wstać, posadziłam go na łóżku.
-Nie ruszaj się. Coś wymyślę.
Pobiegłam szybko do najbliższej łazienki, wzięłam potrzebne rzeczy. Szybko zamoczyłam kawałek ręcznika i pobiegłam do Justina.
Leżał na łóżku..pewnie cholernie go bolało.
Nie wiedziałam co mam robić. W sumie moje ręce same to robiły. Lekko przemyłam ranę i wytarłam krew. Dobrze, że nie było żadnego krwotoku, a kula postrzałowa nie była głęboko.
Nie wiedziałam jak to zrobiłam, ale po kilkunastu minutach kula była już na mojej dłoni.
Dobrze,że mama nauczyła mnie zszywać rany,jest pielęgniarką już od 10 lat. Po skończeniu dokładnie owinęłam ranę Justina bandażem.
-Justin?-szepnęłam do chłopaka, który leżał na łóżku.
-Mogę zostać? Nie dam rady wrócić.
Nie odpowiedziałam, przykryłam go i wyszłam zamykając drzwi na klucz.
Posprzątałam wszystkie rzeczy odkładając na miejsce. Ręcznik wyrzuciłam do kosza.
Umyłam ręce. Dalej nie mogłam zrozumieć tego, że mu pomogłam.
Jak? Dlaczego?
Justin's POV
Obudził mnie szmer. Otworzyłem oczy. Nade mną wisiał baldachim.
Gdzie ja kurwa jestem?
Chciałem wstać, ale gdy sie ruszyłem od razu zabolał mnie brzuch.
-Uważaj, opatrunek. Zaraz Ci go zmienię.
Byłem zdezorientowany. Co się stało wczoraj. Czemu jestem u Jess?
-Boli Cię jeszcze tak jak wczoraj?
Dziewczyna podeszła i zaczęła odwiązywać bandaż. Przemyła ranę.
Gdy pochyliła sie nade mną, czułem jej zapach. Pamiętam go. Wczoraj pachniała tak samo. Nie wiem nawet czym. Przypomniało mi się, że to ona mi pomogła.
Kilkanaście minut później miałem nowy opatrunek. Krew już, aż tak nie leciała.
-Powinienem już iść.- wstałem bardzo powoli z bólem.
-Justin? Możemy pogadać później? Przyjadę do Ciebie.- Mówiła cicho.
-Jasne.- Wyszedłem nie dodając nic więcej.
Jess's POV
Dzisiejszy dzień mijał mi spokojnie. Cały czas myślałam o Justinie.
Czemu? Nie wiem.
Miałam jeszcze dwie lekcje. Dostałam wiadomość stojąc przed klasą z Emily.
OD:JUSTIN
DO:JESS
"St.Adams 45. Będę czekał. Przyjedź PO SZKOLE."
Uśmiechnęłam się. Emily,jak to ona chciała wszystko wiedzieć. Jednak mimo jej nalegań nie pokazałam jej smsa. . Mówiła, że Justin jest dziwny. Niby mam się trzymać od niego z daleka. Po co mam dawać jej powody do niepokoju.
Wole ją, gdy się uśmiecha.
Po szkole wsiadłam do autobusu i jechałam, dość długo. Czemu musi mieszkać w dość odległej dzielnicy od szkoły. Czemu?
Nawet sama nie rozumiałam, czemu cieszyłam się, że go zobaczę.
Wysiadłam z autobusu. Bylo tu tak spokojnie. Jak nie dzielnica dla zabójcy. A może właśnie na odwrót.
Szłam kilka minut i zauważyłam. 45.
Zadzwoniłam do drzwi. Nagle drzwi się ruszyły.
Otworzył Tyler. Cała drżałam.
Okej rozdział 7,przepraszam że tak późno ale nie mam laptopa i nie miałam jak dodać tego rozdziału. Ola jedzie do internatu więc będzie mogła pisać rozdziały tylko w weekendy..a ja w wolnych chwilach. Dziękujemy za ponad 3000 wejsc. Mamy nadzieje ze to ff wam się podoba,jeżeli będzie ono miało nadal czytelników będzie prowadzony nadal.
Teraz rozdziały byly dodawane co 4 dni.
MOŻE BYC TAK ZE OD TEJ PORY BĘDĄ DODAWANE CO TYDZIEŃ.
Jessica's POV
Na skórze nadal czułam dotyk jego ciepłych dłoni i słyszałam jego nierówne bicie serca.
Morderca okazał serce.
Od tamtego zdarzenia minął tydzień a ja nadal go nie widziałam. Nie spotykałam go w szkole,na ulicy ani nawet tutaj w domu,kiedy John przyprowadzał do nas swoich kolegów. Co do sprawy z Malfoy'em..
Ludzie mówią,że zaginął.
Ale on nie żyje.
Policja ciągle szuka jakiś poszlak,jednak nadal grają w kotka i myszkę z grupą ludzi,którzy za tym wszystkim stoją. To mnie zabija. Nie mogę patrzec na te rozwieszone plakaty ze zdjęciem Malfoya. Nie mogę znieśc widoku jego matki,która zrozpaczona ciągle wypytuje ludzi,czy ktoś przypadkiem nie widział jej syna. A ludzie są przestraszeni tą ilością "samobójstw",które idealnie wiążą się z jakimś kodem..
A ja nie mogę go poznac.
To wszystko mnie męczy,nie mogę tego wymazac z pamięci. Nie mogę dac po sobie poznac tego,że jestem przerażona tym wszystkim. Mimo wszystko muszę byc silna i nie wpadac w kolejne kłopoty z grupą Justina.
O mały włos nie zginęłam tamtego dnia.
Wychodząc z pokoju usłyszałam dźwięk mojego telefonu,który leżał na moim łóżku. Od kilku dni nie dostałam żadnej wiadomości. Odwróciłam głowę przez ramię i spojrzałam na swoje łóżko. Podeszłam do niego biorąc telefon do ręki i odczytując wiadomośc.
OD: JUSTIN
DO: JESS
"Za tobą."
Automatycznie moje oczy się rozszerzyły a telefon upadł z powrotem na łóżku. Powoli odwróciłam się i ujrzałam zakrwawionego Justina opierającego się o framugę drzwi. Spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami i osunął się na ziemię prawdopodobnie z braku sił.
O mój boże.
Podbiegłam do niego i sprawdziłam jego puls. Gdy upewniłam się,że jest stabilny zaczęłam go szybko budzic.
-Justin proszę otwórz oczy.
Mruknęłam patrząc na niego,ale on nie reagował. Po kilku próbach chłopak otworzył oczy i od razu spojrzał na mnie.
-Powiedz,że umiesz wyciągnąć kulę z ciała postrzelonego.
Przełknęłam ciężko ślinę kiwając głową.
Justin wziął moją dłoń i położył ją na swoim brzuchu. Podniosłam delikatnie koszulkę do góry a moim oczom ukazała się duża rana postrzałowa.
-Cholera jasna.
Pomogłam chłopakowi wstać, posadziłam go na łóżku.
-Nie ruszaj się. Coś wymyślę.
Pobiegłam szybko do najbliższej łazienki, wzięłam potrzebne rzeczy. Szybko zamoczyłam kawałek ręcznika i pobiegłam do Justina.
Leżał na łóżku..pewnie cholernie go bolało.
Nie wiedziałam co mam robić. W sumie moje ręce same to robiły. Lekko przemyłam ranę i wytarłam krew. Dobrze, że nie było żadnego krwotoku, a kula postrzałowa nie była głęboko.
Nie wiedziałam jak to zrobiłam, ale po kilkunastu minutach kula była już na mojej dłoni.
Dobrze,że mama nauczyła mnie zszywać rany,jest pielęgniarką już od 10 lat. Po skończeniu dokładnie owinęłam ranę Justina bandażem.
-Justin?-szepnęłam do chłopaka, który leżał na łóżku.
-Mogę zostać? Nie dam rady wrócić.
Nie odpowiedziałam, przykryłam go i wyszłam zamykając drzwi na klucz.
Posprzątałam wszystkie rzeczy odkładając na miejsce. Ręcznik wyrzuciłam do kosza.
Umyłam ręce. Dalej nie mogłam zrozumieć tego, że mu pomogłam.
Jak? Dlaczego?
Justin's POV
Obudził mnie szmer. Otworzyłem oczy. Nade mną wisiał baldachim.
Gdzie ja kurwa jestem?
Chciałem wstać, ale gdy sie ruszyłem od razu zabolał mnie brzuch.
-Uważaj, opatrunek. Zaraz Ci go zmienię.
Byłem zdezorientowany. Co się stało wczoraj. Czemu jestem u Jess?
-Boli Cię jeszcze tak jak wczoraj?
Dziewczyna podeszła i zaczęła odwiązywać bandaż. Przemyła ranę.
Gdy pochyliła sie nade mną, czułem jej zapach. Pamiętam go. Wczoraj pachniała tak samo. Nie wiem nawet czym. Przypomniało mi się, że to ona mi pomogła.
Kilkanaście minut później miałem nowy opatrunek. Krew już, aż tak nie leciała.
-Powinienem już iść.- wstałem bardzo powoli z bólem.
-Justin? Możemy pogadać później? Przyjadę do Ciebie.- Mówiła cicho.
-Jasne.- Wyszedłem nie dodając nic więcej.
Jess's POV
Dzisiejszy dzień mijał mi spokojnie. Cały czas myślałam o Justinie.
Czemu? Nie wiem.
Miałam jeszcze dwie lekcje. Dostałam wiadomość stojąc przed klasą z Emily.
OD:JUSTIN
DO:JESS
"St.Adams 45. Będę czekał. Przyjedź PO SZKOLE."
Uśmiechnęłam się. Emily,jak to ona chciała wszystko wiedzieć. Jednak mimo jej nalegań nie pokazałam jej smsa. . Mówiła, że Justin jest dziwny. Niby mam się trzymać od niego z daleka. Po co mam dawać jej powody do niepokoju.
Wole ją, gdy się uśmiecha.
Po szkole wsiadłam do autobusu i jechałam, dość długo. Czemu musi mieszkać w dość odległej dzielnicy od szkoły. Czemu?
Nawet sama nie rozumiałam, czemu cieszyłam się, że go zobaczę.
Wysiadłam z autobusu. Bylo tu tak spokojnie. Jak nie dzielnica dla zabójcy. A może właśnie na odwrót.
Szłam kilka minut i zauważyłam. 45.
Zadzwoniłam do drzwi. Nagle drzwi się ruszyły.
Otworzył Tyler. Cała drżałam.
Okej rozdział 7,przepraszam że tak późno ale nie mam laptopa i nie miałam jak dodać tego rozdziału. Ola jedzie do internatu więc będzie mogła pisać rozdziały tylko w weekendy..a ja w wolnych chwilach. Dziękujemy za ponad 3000 wejsc. Mamy nadzieje ze to ff wam się podoba,jeżeli będzie ono miało nadal czytelników będzie prowadzony nadal.
Teraz rozdziały byly dodawane co 4 dni.
MOŻE BYC TAK ZE OD TEJ PORY BĘDĄ DODAWANE CO TYDZIEŃ.